Hej,
Mam nadzieję, że się spodoba :D. Pamiętajcie, czytasz=komentujesz!!!
Verka ;)
*********************************************************************************
Cenię ludzi, o których
z góry wiem, że nie dadzą się łatwo odgadnąć, jeśli w ogóle.
Wiesław Myśliwski
Wiesław Myśliwski
Spotkania śmierciożerców w rezydencji Voldemorta. Jak on
tego nienawidził. Czarny Pan jak ma humory sprowadza do swojej willi każdego
sługusa. Zaczyna się dość niewinnie, herbata, znęcanie się nad mugolami, kilka
Cruciatusów, ale to co potem się dzieje przechodzi ludzkie pojęcie. Rzeź. Na
początku nowicjusze walczą ze sobą, potem wygrany staje przed bardziej
zaawansowanym smierciożercą. Najlżejsze urazy to połamane kończyny, powyginane
pod dziwnymi kątami i ewentualnie wielkie dziury w ciele. Tylko Snape i Czarny
Pan nie uczestniczą w tych „zabawach”, Voldemort za bardzo go ceni. Draco już
od dawna wie, że jego ojciec chrzestny jest po stronie Dumbledore’a, ostatnio on sam też aktywnie wspiera Zakon, w końcu
ktoś musi powstrzymać tego psychopatę. Krew, krew, krew….Cała sala tonęła w
krwi, co chwilę można było usłyszeć przerażające okrzyki bólu. Rzeź.
-Crucio!!!!!-ryk przerwał rozważania Dracona, jakiś młodzik,
który do teraz radził sobie nawet nieźle oberwał bardzo silnym zaklęciem
MacNaira, po chwili osiłki wzięły bezwładne ciało chłopca. Malfoy od razu się wzdrygnął.
Nie okazuj słabości! - zganił się w myślach.
-Teraz ty Draconie – zasyczał Voldemort. Już ,miał zacząć
walczyć z MacNairem, gdy Czarny Pan przemówił:
-Nie, nie z nim będziesz walczył, lecz z moim najlepszym
sługą. – przemówił Riddle. Świetnie, teraz już po nim, Snape nie będzie mógł go
oszczędzać, na pewno to o niego chodzi, lecz z tłumu nie wyszedł Severus, tylko
ktoś inny. Wszyscy słudzy Voldemorta zaczęli się cofać bliżej ścian, gdy zauważyli
kto idzie. Czarny Pan zobaczył ich reakcję i zaśmiał się złowieszczo.
-Panie, to na pewno dobry pomysł? Nie wiem czy Draco wyjdzie
z tej walki cały… - sugerował Snape. Super, nie dość, że musi walczyć z jakimś
pomyleńcem, to jeszcze ma nie wyjść z tego spotkania cały.
-Milcz! – krzyknął Voldemort, po czym zwrócił się do mojego
przeciwnika – daj mu fory…
Malfoy ponownie zaczął się przyglądać swojemu rywalowi. Miał
on na sobie maskę i pelerynę, przez co nie można było określić jego wieku. Nie
był szczególnie wysoki ok. 170 cm, nie wyglądał też na szczególnie silnego
fizycznie, jednak było widać, że każdy czuje przed nim respekt, nawet Bella
patrzyła na niego z podziwem i szacunkiem. Od razu zaczęli walczyć. Blondyn
musiał stwierdzić, że przeciwnik był wyjątkowo silny, nawet silniejszy od
Severusa, do tego używał dziwne, chyba wymyślone przez siebie klątwy. Chłopak
poczuł bardzo ostry ból w ręce, w której trzymał różdżkę, po chwili rywalowi
udało się wyrwać mu broń.
-Pięknie, cudowne przedstawienie córko! – zaśmiał się
Voldemort. Córko! Jak to? Voldemort ma córkę - myślał Draco. Tymczasem kobieta
zdjęła maskę. Miała piękne falowane ciemno brązowe włosy. Opaloną twarz, czarne
oczy, drobny nos i duże, pełne usta pomalowane czerwoną szminką. Wyglądała na
Hiszpankęi prawdopodobnie była w jego wieku. Po chwili dziewczyna rzuciła różdżkę w jego
stronę i powiedziała z miną pokerzysty, nie okazując żadnych uczuć:
-Dziękuję za walkę – po czym bez pożegnania się i nie
zwracając uwagi na nikogo odwróciła się i poszła w stronę części mieszkalnej.